Zarówno Zimne Dranie, jak i Kaspeda nie miały już perspektywy walki o medale, lecz znając charakter obu drużyn, spodziewaliśmy się interesującego widowiska. Co prawda gospodarze stawili się bez nominalnego bramkarza, ale nie miało to większego wpływu na ich poczynania. Od pierwszych minut starali się wysoko zaatakować rywala, co przyniosło efekty w pierwszej połowie. Byli stroną przeważającą, a Kaspeda miała spory kłopot, żeby przedostać się pod ich pole karne. Skutecznie akcje wykończyli Piotr Bieńkowski oraz Jakub Kaźmierski, co pozwoliło wyjść na prowadzenie 2:0. Wiele wskazywało na to, że kolejne gole padną również łupem Zimnych Drani. Ku zaskoczeniu, chwilę przed końcem pierwszej odsłony meczu, dobrą dwójkową akcję rozegrali Michał Morycz oraz Piotr Siemiątkowski, co zaowocowało golem kontaktowym. Był to sygnał dla gości, że w tym pojedynku wszystko jest jeszcze możliwe. Po zmianie stron role się odwróciły – Kaspeda przejęła inicjatywę i szukała trafienia na wagę remisu. Na strzał z dystansu w 26. minucie zdecydował się Marcus Eshun, a nie najlepiej interweniował „awaryjny” bramkarz przeciwników. Sześć minut później Marcus ponownie spróbował sił z dystansu i tym razem uderzenie było naprawdę dobre – piłka poleciała w wewnętrzną stronę słupka i zatrzepotała w siatce. Tym samym goście wyszli na prowadzenie 2:3. Nie zamierzali na tym poprzestać, a kluczowe trafienie w potyczce zanotowali po krótkim rozegraniu rzutu rożnego i uderzeniu z „pierwszej” piłki w wykonaniu Piotra Siemiątkowskiego. Trzeba przyznać, że obejrzeliśmy zgoła odmienne połowy. Różnica była taka, że w pierwszej części Zimne Dranie nie zdołali postawić przysłowiowej kropki nad „i”, natomiast Kaspeda do granic możliwości wykorzystała swój dobry moment na boisku. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:5. Bardzo duży wpływ na zwycięstwo miał Michał Morycz, który napędzał większość ataków swojego zespołu.