Chwilę po godzinie 21 przyjemność mieliśmy gościć na placu drużyny z 3 klasy rozgrywkowej, a dokładnie mowa tu o zespołach Eternis ll vs Zimne Dranie. Początkowa faza meczu była bardzo wyrównana. Obie drużyny przez dłuższy czas kreowały ciekawe rozwiązania, lecz początkowo piłka nie chętnie chciała znaleźć drogę do bramki. Dopiero po 9 minutach gry sposób by przechytrzyć bramkarza znaleźli Goście, a dokładnie to Kamil Barszcz, który świetnie dostrzegł wysuniętego bramkarza i pewnym strzałem wrzucił piłkę bramkarzowi za kołnierz. Po tym zdarzeniu Eternis nabrał pewności siebie i jak najszybciej chciał doprowadzić do wyrównania w meczu. Ta sztuka udała im się 4 minuty po straconym golu. Mikołaj Wysocki sokolim okiem dostrzegł dobrze ustawionego Bartosza Goździewskiego, a ten spokojnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Od tego momentu mecz nabrał na jakości, a ekipy naprzemiennie tworzyły ciekawe rozwiązania. W końcówce pierwszej połowy ponowienie zobaczyliśmy trafienia. Pierw Mateusz Dmowski ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, jednak dwie minuty później z odpowiedzią przyszli Gospodarze co finalnie dawało do przerwy wynik 2:2.  Po zamienię stron sporo się zmieniło. Początkowo znów Zimne dranie obieli prowadzenie w meczu po golu Igora Przybyłka i wszystko od tego momentu zmieniło się o 180 stopni. Coraz pewniejsi w swojej grze byli zawodnicy w czerwonych trykotach, którzy wzięli cała grę na siebie i pewnie rozpoczęli dominację nad drużyna przeciwną. Worek z bramkami rozwiązał Igor Petiak, zdobywając szybkie dwa gole i tym samym po raz pierwszy wyprowadził Etrenis na prowadzenie. Od tego momentu byliśmy świadkami jednostronnego pojedynku, w którym Etrenis nie zamierzał oszczędzać rywali i raz za razem zawodnicy w czerwonych strojach podwyższali różnice. Zimne dranie starały się odbić od dna, lecz dobra postawa bramkarza oraz obrońców za każdym razem im w tym przeszkadzała. W końcówce spotkania Etrenis dołożył trzy trafienia finalnie dobijając przeciwnika wysokim rezultatem który po ostanim gwizdku brzmiał 9:3.