Patrząc na dotychczasowe spotkania Trójkąta Bródnowskiego mogliśmy być pewni, że rezultat będzie oscylować wokół remisu. I dokładnie tak też się stało w rywalizacji z Reytanem, który czekał na przełamanie gorszej serii. Przez nieco ponad pół godziny gry nie obejrzeliśmy bramek, za to dużo było walki i gry na „styku”. W efekcie sędzia pokazał po jednej żółtej kartce każdej z drużyn, co nieco uspokoiło nastroje w obu zespołach. Coraz więcej wskazywało, że będzie to mecz, w którym o wyniku zadecyduje pierwsze trafienie. To padło łupem Reytana, a duże zasługi miał w nim bramkarz gości. Bardzo źle wprowadził piłkę do gry, która trafiła pod nogi Krzysztofa Wasilewskiego. Co prawda uderzenie zawodnika trafiło z powrotem w golkipera, lecz i tym razem mógł on się lepiej zachować. Futbolówka spadła do Alvaro Barbera, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. Trzeba przyznać, że Trójkąt Bródnowski wychodził już z większych opresji w tym spotkaniu, ale przy golu obrońcy właściwie nie mieli nic do powiedzenia. Gospodarze nie zamierzali wyczekiwać ostatniego gwizdka. I słusznie, ponieważ jedna bramka przewagi to bardzo skromna zaliczka. W 37. minucie trafili po raz drugi, gdy z autu piłkę dośrodkował Pablo Palmero, a akcję uderzeniem głową wykończył Piotr Chlebus. Wydaje się, że również i przy tym uderzeniu lepiej zachować się mógł bramkarz. Ostatecznie Reytan nie wypuścił prowadzenia i przełamał złą passę dopisując do swojego konta punkty za zwycięstwo 2:0.